KULINARIA /4/

Jest w moim życiu taki czas, który obfituje w imprezki urodzinowe. W przeciągu dwóch tygodni przechodziłam więc prawdziwe wariacje z pieczeniem trzech tortów.

Otworzyłam segregator pełen przepisów zbieranych latami, część zapisanych przez moją mamę i daną mi po ślubie,
bym stawiała pierwsze niemrawe kroki w kuchennej przygodzie; część zasłyszanych od babć, cioć; wycinki z gazet, zasmakowane na różnych uroczystościach i pieczołowicie spisywane.

Przepisów na biszkopt miałam z siedem wersji. Do tej pory torty robiła mama i nie miała sobie równych. Ja uwielbiam piec
wszelakie ciasta – kochamy serniki, szarlotki – ale produkcję tortów dopiero zaczynam. Tort orzechowy, makowy, migdałowy, kawowy, bezowy… W zasadzie kombinować można z kremem i dodatkami, ale bazą jest piękny wyrośnięty biszkopt.

Czy jednak ciasto naprawdę nie znosi używania metalu, mieszania w jedną stronę? Czy są to jakieś przesądy, czy naprawdę ma to jakieś znaczenie?

W jednym przepisie żółtka oddzielamy od białek. Siedem żółtek ucieramy z połową szklanki cukru plus jedna łyżka octu plus dwie łyżki wody plus szklanka mąki plus łyżeczka proszku do pieczenia. Na końcu dodajemy pianę i lekko mieszamy. Ciocia Jola znowu: sześć żółtek zalewa siedmioma łyżkami gorącej wody i dopiero uciera z pozostałymi składnikami: pół szklanki cukru, dwie łyżeczki proszku, 20 dag mąki ziemniaczanej, 20 dag mąki tortowej i na koniec wymieszać z ubitą pianą…

Ja jednak wybrałam najprostszy, bezawaryjny: cztery jajka plus szklanka cukru plus szklanka mąki plus łyżeczka proszku do
pieczenia. Wszystko miksujemy i po wylaniu na papier do formy pieczemy ok. 25 minut.

A masa… Ooo, tu można poszaleć! Uwielbiam śmietany czerwone 36% - pięć sztuk, zmiksowane i niezawodnie ubite, plus kostka tłustego twarogu – tu mamy bazę. Można dodać kajmak, wszelkiego rodzaju aromaty w stylu rumu, spirytusu, rozpuszczonej kawy. No i oczywiście odpowiednie nasączenie – czy to kawą z rumem, czy wodą z cytryną i odrobiną alkoholu.

Do dekoracji wskazane wszelkie owoce, czy to z kompotu, czy świeże, czy namoczone w winie, nalewce… Palce lizać.

A do tego polecam bardzo na zimowe wieczory herbatę inną niż zwykle – troszkę trzeba się napracować, ale efekt przepyszny.

Herbatę czy to liściastą czy ekspresową zalewamy w dużym dzbanie około półtora litra wrzątku, dodajemy do tego,
co dusza zapragnie: plastry cytryny, plastry pomarańczy, plastry jabłka (umyte ze skórką), i przyprawy – szczyptę kardamonu, imbiru (może być świeży pokrojony), cynamonu, anyżu, kilka goździków, jeśli ktoś posiada, trochę soku
z malin, i po lekkim ostudzeniu dosładzamy miodem – ok. 2 łyżek. Cudownie rozgrzewa, pachnie i smakuje!

Smacznego, drodzy Czytelnicy, i wiele ciepła w sercach na zimne wieczory! Zostańcie z Bogiem!

 

Ewa Gawor do góry